Może 8, 2024

Zniknięcie, Olivier i Patrick Poivre D'Arvor (prolog)

Brakowało mi wyjścia.

Przegapić. Piękny i dobry. Nadal mówię. Mówię, ale nikt dziś rano mnie nie słyszy, nawet ty, Arnold. Wypadek motocyklowy. Ja, nerwowy i udręczony bohater, jestem prawie zadowolony. Nieprzytomny. Ankylotic szyjki macicy, neurotyczny głupi. Strome leżenie na chodniku w ten promienny poniedziałek maja. Ranny na śmierć lub prawie, kąpiel w moim szkarłatnym soku. Więc spędziłem wszystkie moje życie Tęsknię za nim.
Tydzień zdecydowanie zaczyna się źle.
Ta cisza na zewnątrz! A we mnie dźwięk gargulca i rur. Sznurki i nerwy szczypały, włókna miedzi i śliny, piszczały opony, zadrapania, grzechotki i nic, wielka pustka nudna. Śmierć w jego przedsionku. Koty, czarne jak złe myśli, przechodzą przez gardło. Słowo już się myliło. Życie otoczone murem. Więzienie. Suchy język. Moje drogie kłamstwa wreszcie brzmią pusto. Mówię teraz tylko do siebie.
Nic do wyznania. Chciałem się tylko zamknąć. Nigdy więcej nic nie mów. Nawet nie do widzenia. I oto jestem, żywy! Nie uśmiechaj się, Arnold. Wiesz o tym zbyt dobrze, gram w chowanego z życie, Ale zawsze wyzdrowiałem. Sposób interesował mnie bardziej niż cel. Często uważałem porażkę za ostateczny przejaw piękna.
Mam jasnoniebieskie oczy wystarczająco głęboko na orbitach, bardzo grube blond loki, nieco nerwowy śmiech i niski głos, który nadaje się do najbardziej intymnych wyznań. Cieszę się zarówno z kobietami, jak iz mężczyznami, ale w wieku czterdziestu sześciu lat nigdy nie miałem dobrego doświadczenia z ciałem. Chociaż urodziłem się pod znakiem Leo, moja budowa ciała nie jest imponująca. Mierzę tylko jeden metr sześćdziesiąt osiem i ważę dokładnie sześćdziesiąt trzy funty i pięćset gramów.
Kieszeń Hercules.
Upokorzenie mojej osoby jest celem, którego zawsze dążyłem. Im więcej się uczę, tym bardziej gardzę sobą. Ten koniec, tak długo oczekiwany i sprowokowany dziś rano, jest trochę za duży. Spieszę się. Tak bardzo się spieszyłem, że wątpliwości mnie ogarnęły, gdy cisnąłem mojego Brough Superiora na 100-letni dąb: Prawdopodobnie opuściłem dom Clouds Hill i pozwoliłem gramofonowi wirować z drugą symfonią Elgara. I może zapomniałem poprosić syna mojego sąsiada o zestrzelenie tego dużego, czarnego, bezczelnego kosa, który obudził mnie o świcie przez miesiąc.


U stóp tego drzewa, pewnej nocy, dziesięć lat temu, chciałem zniknąć. Ładowarka się zacięła. Poddałem się. Obiecałem sobie wrócić. Dąb czekał na mnie. Dziś rano chciałem spalić skórę. Ale jestem twardym zwierzęciem. Szok był straszny, rower złożony na dwie części, ja nie. Tak bardzo jeszcze marzyłem o tej wiecznej nocy. Atrament i aksamit, noc pieszczot całunu.
Ledwo ośmielam się otworzyć oko. Już przez powiekę, dobrze, przebija fatalny dzień, światło, które ogrzewa moje oczodoły, pieści rzęsy, rogówkę. Świetne słońce. Więc nie wyszedłem ...

Dla ciebie, Arnoldu, dla ciebie, mój niezastąpiony bracie, dedykuję te żałosne małe ostatnie godziny życie równie szyderczy, z powodu braku dyskrecji. Arnold, ostatni z nas, pięciu chłopców, pięć robaków, mój młodszy Arnold. Te jedenaście lat, które nas dzielą, pół pokolenia. Poddaję się tobie. Wiesz co robić. Jak improwizować, przyspieszać agonię. Nie przewidziałem tego żałosnego stanu pośredniego. Moje zniknięcie zostało napisane słowo w słowo. Przetrwanie tego wypadku wcale mi nie pomaga.
Oto jestem dziś rano, ukrzyżowany i sparaliżowany, podarty skórzany garnitur, zakrwawiony nos w krzaczastej trawie nawy, rozcięta czaszka, gałąź krzewu zatopiona w policzku. Zemdlałem w tej kolejce angielskiej wiejskiej drogi, jak ja. Jehowa jest rozproszony, jak powiedziałaby nasza matka, która bez wątpienia sama mnie urodziła. Niemal zaniepokojony moim wyglądem, dlaczego miałoby to być bardziej z powodu mojego zniknięcia?
Teraz marzę o wielkim wiecznym śnie na świeżym mchu w ogrodzie naszego domu w Oksfordzie. Prawdę mówiąc, śnię znaleźć Karkemisha na tym odległym Wschodzie, gdzie znałem swojego pierwszego archeologa szczęścia w poszukiwaniu zaginionej cywilizacji. Tam, gdzie odkryłem smak męskiej przyjaźni, również promienny młodzieniec.Wszystko to zawirowało mi w palcach, jak piasek pustyni, który mnie oczarował, jak cząsteczki pyłu w zawiesinie, które obserwuję w tym promieniu światła, który bawi się lusterkiem wstecznym mojego motocykla. To właśnie oni rozważali mnie przez wiele godzin, kiedy zarzucano mi, że jestem wiecznym marzycielem. I to właśnie ten pył pragnę stać się ponownie, kiedy w końcu zostanie skremowany, będę rozrzucony po moich miejscach nostalgii.
Pośpieszmy się! Nadal jestem anonimową ofiarą, musisz się nią cieszyć. Nos na ziemi, z dala od magnezowych błysków i karykatur w gazetach, od kilku minut cieszę się spokojem dobrych ludzi, karmionych lub śpiących. Ulga nie przychodzi i to dobrze. Czarna furgonetka zniknęła, to dobry znak. Chciałbym mówić, dużo i dużo czasu, ale słowa drżą, zawstydzone. Wskazówki od życie wracajcie do moich ust jak strzępy, oderwane przez falę starej barcasse, podczas gdy mój motocykl, nawet leżący, posłuszny po stracie, kontynuuje, obojętny, jęczeć i chodzić pusty. Moje koło wciąż się kręci, nie na długo, mam taką nadzieję.


Będę mówić tylko o wnętrzu. Mój mózg, dobrze wstrząśnięty upadkiem, gotuje się: wszystko rozlewa się, zatęża, a potem zmiękcza. Opony otwarte na pamięć i kwitnąca żarówka, płatek po płatku.
W dymie jednej przegrzanej opony i innej, pękam, pamiętam imię, zdanie. Od kogoś. Z jego twarzy. Rozdarte jesienią i rzucone na mnie, lustro służy mi jako objawienie. Lustro stanęło przed moimi oczami. Widzę go teraz, tego kogoś. Oto on, ten człowiek wśród nas? my: mam na myśli małą społeczność uwikłanych w egzystencję ?, istotę, którą znam dobrze i która skończyła się na tym, że nie zastanawiałem się już więcej, więc zagrał mi sztuczki. Pisarz? Niepełny etat. I tak nigdy nie traktowano poważnie. Robiąc wszystko pół, fortunę jak książki, kochaj jak wojna. W lustrze, jego odbicie, moje odbicie. Ten duch w lusterku wstecznym, to ja, tylko ja. Tylko ja.

Jedna sekunda, czas się zatrzymuje. Zdumienie. Korzystam z okazji, aby złapać oddech, ślinić się ponownie i szukać w głębi mnie resztki odwagi. Aby kontynuować rozmowę. Tylko dla ciebie, Arnoldu, mój ostatni przewodnik na tym końcu drogi, na tej opuszczonej drodze ... Do ciebie kocham, ponieważ nigdy mnie nie osądziłeś, nie więcej moich nieobecności niż moje powielanie. Nie wiesz nic o moich halucynacjach. Prawdopodobnie zwariowałem w oczach świata, ale to świat poszedł źle, wiesz o tym, nie ja. Od dzieciństwa nie żyję, chodzę w krabie. Instynkt przetrwania zalecił lot, zawsze ucieczkę, ucieczkę od siebie i kilka klapek od czasu do czasu, by mnie przestraszyć. Uciekać, tak, nie, wymazać gramatykę świata. Nawet moje książki, napisane szybko, czasem zapomniane na platformie stacji, przepisane z pamięci, były tylko wypadkami. Zrobiłem wszystko w pośpiechu, w tym sen, lenistwo, powolność, medytacja ... Byłem tak szybki, że osiągnąwszy pewną wysokość hierarchii wojskowej, zszedłem na dół, Podobało mi się, pośpieszyłem tam zostać. Uprawiałem szybkość, gdy rozwija się przeciwciało. Szybko, śmierć, szybko!
Pewnego dnia zostałem złapany szybciej niż ja. Ofiara ogólnej ciekawości. W wielkim niebezpieczeństwie. Bezbronny byłem od piętnastu lat korzystnym produktem monstrualnego wynalazku: jestem sławny! Słynny! Rhyme z zebrą! Koniec z takim wyglądem! Zwierzę! I porysowany! Z rejestru żywych, szczęśliwych ludzi. Legenda! Tutaj, wszędzie, zawsze rozpoznawane. Nienawiść do siebie, potrzeba wymazania. Nie mogę dłużej tego znieść, chciałbym krzyczeć, abym usłyszał. Ale nie pozwól mi szczególnie na ciebie patrzeć. Arnold, chodź szybko!

Zrobiłem kilka rzeczy z mojego życie, nic więcej, i czuję, że sprawa się skończyła. Kurtyna może spaść. Bez pozdrowienia, bez braw. Przypomnienie? A bis? Nigdy. Miałem kilka snów z otwartymi oczami.
Reszta to czas spędzony. Dobrze wyprasowany. Czas spędzał czas. Czy naprawdę żyłem? Źle! Ta bestia, ta zakaźna jaźń, trwała tylko zbyt długo. Pół wieku, żeby zaśmiecać planetę, od łona mojej matki do latryny marnych koszar Królewskich Sił Powietrznych. Czy tylko kochałem? Skromnie. Dwa razy tak. Chłopiec i kobieta. Arabski i żydowski. Nie można wybrać. Jestem przypadkowym nieokreślonym! Hermafrodyta w krainie Erosa. Podróżowałem oczywiście z walizkami w exodusie, widziałem jakiś kraj, zimny jak gorący, wrzosowisko lub pustynia.Tyle podróżowało, aby zawsze wracać w to samo miejsce, podbródek w misce narodzin, z medalem wydrukowanym na gorąco w ciele. Złoty łańcuch, łańcuch taki sam. Całość życie próbować się uwolnić!


Czasami w środku Hedjaz, w towarzystwie moich beduińskich przyjaciół i książąt z piasków, zdawałem się tam być, w Dorset, w Walii mojego dzieciństwa, albo we Francji niedaleko Dinard, gdzie spędziliśmy wakacje, moi bracia i ja. Bez ciebie, mój drogi Arnold ... jeszcze się nie urodziłeś. Więc nie wiedzieliście, że stary dobry granit Celtic, różowy, szorstki, idealny do ukrycia tajemnic żywych trupów pod nagrobkami. Wszystko było ciężkie w tym dzieciństwie, jak niebo, które ciążyło naszym duszom. To jest pokrywa, którą chciałem podnieść, uciekając w blask oślepiającego słońca. Ogrom pustyni, całkowity brak łańcuchów: myślałem, że znalazłem tam swoją wolność. Ale bez wątpienia byłem tylko utalentowany w przelotnym szczęściu. Światło mnie oślepiło i dzisiaj kończy się powoli spalić mnie.
W czasie ostatniego połączenia nie wiem nawet, jak mam na imię. Tyle nazwisk jednego człowieka ... To moja złożoność, ale należy do mnie. Skłamałem tak bardzo, zmieniłem skórę, że w tej chwili nie wiem, na jakie imię odpowiedzieć. Król masek! I liczby we wzmocnieniu. Tyle pseudonimów, tyle samo tożsamości, co przypadkowość szczęścia. Nie obchodzi mnie, co się stanie po mojej śmierci. Już powiedziałem, że moja odmowa bycia eneluloidem siłą, a mimo to mogę skończyć, wiem, jako bohater niejasnych sal dla opuszczonych ludzi Zachodu. Po „Synu szejka”, „Arabskim buncie” na dużym ekranie! „Król bez korony Arabii” w dziesięciu rolkach „Książę Mekki” w oryginalnej wersji ...
Zapytany, rozmazuję ślady, rzucam słowny proszek z pełnymi uchwytami. Biorę motocykl w mojej starej Anglii lub młodego wielbłąda w moim adoptowanym Levantie i biegnę tak szybko, jak to możliwe, przed miejscem, gdzie jest wolny. I w ten sposób, w ciągu zaledwie trzech lat pustyni, przekształciłem się w mit ... Jak spadająca gwiazda, która ugryzłaby ogon i zakrztusiła się tak dużą ilością światła pochodzącego z siebie.

Z mojego nozdrza płynie teraz dość cynobrowa krew, która plami mech i porosty nawy. Wiejska droga jest pusta. Rower jest w zasięgu ręki. Wstanę, otrę się płaską dłonią, wrócę do siodła, wyjdę ponownie. Ponownie rzuć mnie na moje ulubione drzewo i tym razem odnieś ogólne zgniecenie czaszki. Zadzwoń do mojego brata ... poza tym, że nic się nie porusza. Ani nie mów. Z ziemi lustro przywraca obraz osoby niepełnosprawnej życie.
Arnold, chodź uratuj mnie przed tak małą ilością siebie. Tęsknię za tobą, chcę cię po mojej stronie po raz ostatni. Mój podwójny! Jesteś temu oddany. Wspólniczką. Przyjdziesz, wiem to, mówisz, to rodzina. Podwójne, pół, trzy czwarte, co ja o tobie wiem, poza tym, że cię nie wybrałem? Braterstwo, to oczywiste.
Pomóż mi wymazać się na zawsze, aby zapomnieć o tej obrzydliwej amerykańskiej reklamie, która mnie zrujnowała życie, Wymyślił mnie, uczynił mnie innym, który był już niczym, bolesny i zdezorientowany dla siebie. Zmusił mnie do zmiany nazwisk, pseudonimów, adresów. Zaprzeczać mi, okłamywać siebie, jak i innych. Jestem mu winien być legendą. I spustoszona chwałą, zdewastowana wdzięcznością, pożarta przez dwuznaczność. Wykorzystał moje słabości, tę wątpliwą tożsamość, nadużył mojej wrodzonej choroby, schlebiał moim skłonnościom. Jestem mu winien prześladowanie przez prasę brukową, pogardzaną przez moją hierarchię, traktowaną tutaj jako oszusta i gdzie indziej jako tłumiącą pragnienie. Jestem legendą, która cierpi, by umrzeć, ale nie kończy się, aby umrzeć.


I oto jestem dziś rano, aby kontemplować katastrofę, jaką przyszedł tam po tylu latach, taki dodatek do pracy, wysiłku, uprzejmości, kolan. Tak było zawsze, od pierwszych dni, nie wiedząc, kim jest mój ojciec, jeśli moja matka jest moją matką, jeśli moi bracia są moi? na początek, Arnold?, jeśli jestem małym Nedem lub już Thomasem Edwardem Chapman-Junnerem, podporucznikiem, a potem prywatnym drugiej klasy, a jeśli żołnierzem, nazywam się John Hume Ross, numer rejestracyjny 352087, lub TE Shaw, numer seryjny 7875698 lub TE Smith, aka TES lub T.E.L. Co w końcu nie jestem? W grze siedmiu zawodów nigdy nie wiedziałem, którą kartę narysować: archeolog, szpieg, oficer, kartograf, przywódca buntu, pisarz-redaktor-tłumacz, mechanik? Agonizujesz? I na jak długo?
Moi biografowie udają, że wiedzą. Nadal żyją lub wkrótce się urodzą.Jestem doskonałym tematem. Sprzedaję gazety, czasopisma, książki ... Nadszedł czas, aby obrócić się po angielsku, jak mówią w Dinard. Aby wziąć francuski urlop, w moim języku. Obawiam się, że trzeba będzie trochę poczekać. Jestem przyzwyczajony do długich przebudzeń i krętych meandrów na Synaju. Dni bez picia niczego, mój guzek na plecach pełen zdrowego tłuszczu. Jako nastolatek, w Oksfordzie, potem dorosły, w Arabii, spędzałem noce pracując bez snu, całe dni bez jedzenia, podczas gdy moje stopy krwawiły, a moja głowa płonęła. Solidna bestia!
Dla ciebie, mój podstawowy bracie, ty, ostatni przyjacielu z dzieciństwa, które mi zostało, chciałbym napisać to, co już powiedziałem mojej dobrej Milie, napisać to, a potem pożegnać się z tobą: „Czy wiesz, co to odkryć nagle, że całkowicie opuścił jego życie Wszystkie te przeszkody, to ja zawiązałem je, świadomie, w pragnieniu związania mnie aż do utraty wszelkiej nadziei, wszelkiej mocy działania. Tak długo jak mam oddech życiemoja siła będzie działać, aby utrzymać duszę w więzieniu, ponieważ nigdzie indziej nie czuje się bezpiecznie. U podstaw wielu wyrzeczeń, jakich doświadczyłem w ostatnich latach, znajduje się strach przed porwaniem w wyścigu o wyzwolenie władzy. Bałam się siebie. Czy to szaleństwo? "
Nie, to nie jest szalone, Arnold, pomóż mi przekonać siebie. To tylko wstyd dla tego, kim się stałem. Zbyt duża różnica między sobą, swoim wizerunkiem i własnym wizerunkiem. Nie mogę znieść wrażenia, reprodukowane na fotografiach do milionów kopii. Chciałbym opuścić tę ziemię jak świecki święty, lewitujący, odparowujący ascezą. Chciałbym móc spojrzeć na mnie z góry, w końcu bez ruchu, jak zawoalowany banał, nie do poznania. I zniknij na zawsze.



Why should you read Charles Dickens? - Iseult Gillespie (Może 2024)